wtorek, 25 października 2016

Julie w tarapatach. (Dodatek)


– Mandy! – krzyknęłam. – Mandy! Proszę potrzebujemy cię.
     Rozglądam się dookoła kuchni jednak nigdzie nie widzę skrzata, którego od paru dobrych minut próbuję wezwać. Syriusz i Remus świetnie się bawią moim kosztem, a gromada Weasley'ów oraz Harry dolewają jedynie oliwy do ognia. Ogólnie rzecz biorąc kuchnia na Grimmauld Place tętniła życiem i radosnymi okrzykami, co było niezwykle przyjemną odmianą po wydarzeniach z czerwca.
– Mogę przysiąc, że wcześniej przybywała na moje wezwania – westchnęłam zrezygnowana.
– Mówiłem ci, że skrzaty domowe przybywają tylko na wezwanie swoich panów – odparł Syriusz ze śmiechem. - Nie przejmuj się, każdy się może wygłupić.
– Ale ja wcale nie żartowałam! - krzyknęłam oburzona. - Ta skrzatka robi wszystko, aby mnie wykończyć! Zresztą sami zobaczycie jak tylko ją spotkacie. Mandy! – krzyknęłam pod koniec, mając nadzieję, że tym razem się pojawi.
– Nie chcę nic mówić – zaczął Syriusz.
– Więc nie mów - przerwałam.
– Ale czy to nie był twój pomysł, aby powierzyć jej wysyłkę do Albusa. Nie sądzisz...
     Wypowiedz Syriusza została ponownie przerwana, tym razem jednak przez trzask, któremu towarzyszyła skrzatka, o której była mowa.
– Mandy. Co się stało? Próbowałam się wezwać od dwudziestu minut - powiedziałam.
– Pani próbowała mnie wezwać, a ja.... O nie... nie.... nie... nie.... – Mandy zaczęła mówić trzęsącym się głosikiem. - Jestem okropnym skrzatem, nieposłusznym. – Sięgnęła po leżący na stole wałek. – Takie zachowanie nie uchodzi porządnym skrzatom.
     Następnie ustawiła wałek w pozycji gotowej do uderzenia. Natychmiast jednak chwyciłam za narzędzie. Uchwyt skrzata okazał się jednak zbyt silny, więc udało mi się jedynie przytrzymać wałek, co zapobiegło uderzeniu.
– Oh Mady. Przecież się na ciebie nie gniewam – odparłam i uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
     Nieoczekiwanie skrzatka zaczęła szlochać donośnie i mamrotać coś pod nosem. Gdy nagle z całej siły pociągła za wałek, wykrzykując:
– Moja Pani jest za dobra! Mandy musi się ukarać za nieposłuszeństwo! – wykrzykiwała, rozpaczliwie próbując wyrwać wałek z mojego uścisku.
– Mady przestań! – krzyknęłam również. – Nie masz za co się karać!
     Z całych sił próbowałam wyrwać wałek skrzatce — Merlin wie — co jeszcze by nim nawyczyniała. Ciągnęłam z całych sił usiłując przekonać Mandy, że kara wcale nie jest konieczna. Wystarczyłoby, że spełni moją prośbę. Skrzatka nieoczekiwanie uspokoiła się, co spowodowało, że jej uchwyt na wałku już przestał być taki mocny, przez co wyślizgnął się jej z małych rączek.
     Ocknęłam się na podłodze w kuchni mając wrażenie, że głowa mi zaraz pęknie.
– Co się stało? - zapytałam zdezorientowana, gdy zauważyłam pochylającego się nade mną Syriusza z Harrym.
– A niech mnie! Miałaś rację Julie, ten skrzat na serio chce cię załatwić! - powiedział Syriusz z udawanym przerażeniem. - Kto by pomyślał, że wybierze tak wyrachowane metody! Wałek kuchenny, cóż za brutalność tkwi w tych małych istotach – zaśmiał się mój domniemany przyjaciel. - W każdym razie Remus uspokoił niedoszłą morderczynię i załatwił sprawę z paczką, a Mandy poszła chyba opłakiwać nieudany zamach.
– Zamknij się Black. Przysięgam, gdyby mi głowa właśnie nie pękała, wydarłabym się na ciebie – odwarknęłam, następnie westchnęłam - jest w tym wszystkim jednak jeden ogromny pozytyw dla nas w nadchodzącej wojnie.
– Jaki? – zapytał ze zdziwieniem Harry.
– Dobrze, że Voldemort gardzi skrzatami. Inaczej byłoby już po nas. 


KONIEC



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz