- I jesteś pewna, że wyraził na to zgodę?
- Absolutnie! – krzyk kobiety dobiegł z
sąsiedniego pokoju. – Albus zawsze miał do mnie… powiedzmy, pewnego rodzaju
słabość.
- Bez szczegółów proszę! – odkrzyknęła
dziewczyna. – A co do tego pomysłu, to jak udało ci się tak szybko załatwić
wszystkie potrzebne rzeczy?
- Kochana chyba nie myślałaś, że cały ten plan
powstał w mojej głowie pod wpływem chwili? - Kpina w głosie kobiety była, aż
nadto słyszalna. - Zawsze istniała ewentualność, że coś się może nie udać, bądź
mogłaś nie znaleźć listu. Jednak zawsze wierzyłam w twoją inteligencję, dlatego
zaczęłam przygotowania parę lat temu.
- I nie bałaś się, że mogę się nie zgodzić na
takie coś? Albo przecież dyrektor Hogwartu, ten Dumbledore, w każdej chwili
może mnie wydać! Nigdy nie brałaś czegoś takiego pod uwagę? - zapytała
blondynka, w tym samym czasie obwiązując swoją klatkę piersiową bandażami. - I
jesteś pewna, że to dobry pomysł? Nie jestem do końca przekonana odnośnie tych
mugolskich metod. Nie lepiej użyć odpowiednich zaklęć, bądź eliksirów? -
zapytała dziewczyna.
Zeszła z podestu, na którym się znajdowała i
podeszła do komody. Wzięła do rąk staranie poukładany t-shirt oraz spodnie
leżące tuż obok niego na meblu, po czym założyła na siebie obie części
garderoby. Ponownie wróciła na podest, aby dokładnie przejrzeć się w lustrze.
- Mogę w końcu wejść? - zapytała kobieta. Jednak
zanim Julie wyraziła zgodę, Elizabeth znalazła się już w pokoju.
Mały, niezbyt obszerny pokoik w bardzo jasnym
odcieniu fioletu, służył kiedyś za garderobę. Nie posiadał drzwi, jedynie
zasłona z wymyślnych koralików, zawieszonych na żyłkach zapewniała prywatność
osobie znajdującej się w środku. Od śmierci męża pani Ray nie korzystała z tego
pomieszczenia. Stare, suknie i sukienki, niezmiennie wisiały na tych samych
wieszakach od parunastu lat. Po środku pokoju znajdowało się ogromne lustro,
zajmujące prawie całą ścianę. Na przeciwko był mały podest, na którym w chwili
obecnej stała blondwłosa. Służył on jednak parę lat temu w nieco innym celu,
był dość wąski, więc gdy Elizabeth stawała na nim, brzegi jej sukni zawsze
spływały swobodnie w dół, nie zahaczając o podłogę. Dzięki któremu podczas
skracania sukni, bądź zdejmowania miar przez krawcowe, materiał nigdy się nie
niszczył.
Kobieta parsknęła śmiechem.
- Wyglądasz cudownie! - klasnęła w dłonie. - Jak
dla mnie mogłabyś tak zostać, jednak obawiam się, że wzbudziłabyś nie lada
sensację. A tego chyba byśmy nie chciały?
Julie w odpowiedzi jedynie zaklęła pod nosem
zirytowana. Postanowiła nie dać się sprowokować, gdyż z góry wiedziała, że tym
razem jest to przegrana sprawa. Wolała zignorować docinki babki i skupić się na
priorytetach.
- Ciągle nie odpowiedziałaś mi na poprzednie
pytania. - Dziewczyna starała nie okazywać, jaki ból sprawia jej Elizabeth,
ciągnąc ją za włosy, które następnie zaczęła uplatać wokół jej głowy.
- Albusem się nie martw, to słowny człowiek.
Własne życie powierzyłabym w jego ręce. Nie musisz się obawiać, jestem pewna,
że otrzymasz od niego dodatkową pomoc. - Na chwilę kobieta umilkła i ze
skupionym wyrazem twarzy zaplatała francuza na głowie dziewczyny. Kiedy
natomiast jeden niesforny blond włos wymknął się spod kontroli, niwecząc całą
fryzuję, kobieta westchnęła zirytowana i zaczęła swoją pracę od początku. -
Wiesz... na początku trochę się obawiałam twojej reakcji. Nigdy bym cię do
niczego nie zmusiła, jednak nie ukrywam, że jest to jak na razie,
najbezpieczniejsze wyjście z sytuacji. Chwilowe oczywiście. - Kiedy była już
pewna, że żaden z włosów się nie wywinie, podeszła do szafy z kapeluszami.
Jednak nie wyciągnęła z niej żadnego z jej okazałych nakryć głowy. - Julie
możesz na chwilę kucnąć?
Dziewczyna wykonała prośbę. Po chwili poczuła jak
kobieta zakłada jej ową rzecz na głowie.
- No - powiedziała do siebie, a następnie zwróciła
się do Julie: - Mugolskie metody nie zostaną tak szybko wykryte. Gdybyśmy użyły
zaklęć bądź eliksirów, łatwo można by było je zneutralizować. A tak, będzie to
o wiele trudniejsze. Jedynie wzmocnimy parę rzeczy, jak na przykład twoje nowe
włosy, magią. Nie chcesz chyba żeby peruka nagle spadła podczas silniejszego
powiewu wiatru?
Następnie wzięła do rąk różdżkę i rzuciła parę
najpotrzebniejszych zaklęć.
- Gotowe - powiedziała. - Chcesz się zobaczyć?
Julie nie trzeba było powtarzać tego dwa razy.
Zerwała się na proste nogi, a następne spojrzała w lustro.
Oniemiała.
Jej długie blond włosy, zostały ukryte pod
peruką. Teraz miała o wiele, wiele krótsze, sterczące na wszystkie strony,
brązowe włosy. Kobieca sylwetka przestała istnieć, a jej miejsce zastąpiła
płaska klatka piersiowa. Wcięcie w tali również przestało byś widoczne. Na
sobie miała granatowy, męski t-shirt, który sprawiał optycznie, że nabierała
ciała, dodatkowo miała na sobie proste, jeansowe spodnie, które zostały
zaczarowane tak iż właścicielowi dodawały parę centymetrów wzrostu. Dzięki
magicznym i mugolskim kosmetykom, babcia Julie sprawiła, że jej twarz już nie
była taka delikatna i dziewczęca.
- Wyglądam jak...
- Chłopak?- dokończyła za nią Elizabeth.
Dziewczyna dotknęła swojej twarzy, aby się
upewnić czy osoba stojąca przed nią w lustrze, to na pewno ona.
- Niesamowite. Nie ma mowy żeby ktoś zauważył
moje podobieństwo do kobiecej mnie.
- Oczywiście, że nie Nathanie - powiedziała
kobieta, a następnie poczochrała brązowe włosy Julie. - Zawsze chciałam
wiedzieć, jak to jest mieć wnuka! - zaśmiała się.
~*~
- Nathan Mill? - zapytała Juliette. - Długo nad
tym myślałaś czy po prostu przeczytałaś, to imię na opakowaniu płatków
śniadaniowych?
Dziewczyna nie doczekała się jednak odpowiedzi,
bo kobieta pociągnęła ją do kolejnego sklepu. Esy&Floresy, tak głosiła
tabliczka.
Od ponad dwóch godzin Julie - w przebraniu oczywiście
- i Elizabeth, robią zakupy na Pokątnej. Początkowe zainteresowanie dziewczyny
przerodziło się w znużenie, a następnie w irytację. Kiedy jej babcia mówiła o szybkich
zakupach, dziewczyna zapomniała upewnić się, co oznacza w języku Elizabeth:
szybkie.
- Jeżeli masz zażalenia do tego imienia, zawsze
możesz je zmienić – odparła kobieta, po czym rozglądając się dookoła, dodała: -
Masz listę podręczników – wepchnęła kartkę w ręce dziewczyny – spotkamy się
przy kasie.
Następnie zostawiła zagubioną dziewczynę w
wejściu, a sama udała się w tylko jej znanym kierunku. Początkowe
zdezorientowanie dziewczyny minęło, a ona ruszyła w kierunku regałów.
- Nienawidzę tego – warknęła pod nosem.
Kolejna godzina zleciała Julie na odnajdowaniu
poszczególnych pozycji i odhaczaniu ich na liście. W duchu dziękowała babce za
dodanie jej tych paru centymetrów. Dzięki temu łatwiej sięgało jej do wyższych
półek. Przemierzając regały, zauważyła niską brunetkę niepotrafiącą dosięgnąć
wysoko postawionej książki. Dziewczyna wahała się przez chwilę, a następnie
podeszła do dziewczyny. Stanęła za nią i sięgnęła po wybraną pozycję.
- Hej, to moja książka! – krzyknęła zirytowana
dziewczyna, a następnie odwróciła się w kierunku osoby, która zabrała jej
lekturę sprzed nosa.
Zrobiła krok do tyłu zdając sobie sprawę jak
blisko stał nieznajomy za nią. Następnie zadarła głowę do góry, aby móc
zobaczyć twarz – jak zdążyła zauważyć – mężczyzny, stojącego naprzeciwko niej.
Na twarz wypłynął jej lekki rumieniec.
Chłopak stojący za nią był bardzo przystojny.
Przez chwilę przyglądała się jego błękitnym tęczówką i uroczo sterczącym
włosom. Był wyższy od niej. Jednak nie tak bardzo jak reszta chłopaków, których
poznała. Jego usta ułożyły się w delikatny uśmiech, jej zdaniem bardzo uwodzicielski
uśmiech. Oczywiście go odwzajemniła i otworzyła usta, aby coś powiedzieć.
Jednak zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić, chłopak powiedział:
- Proszę. – A następnie prawie wepchnął jej
tomiszcze do rąk i odszedł.
~*~
- Mamy już wszystko? – zapytała Julie. W duchu
miała szczerą nadzieję, że odpowiedź brzmi: tak.
- Nie – odpowiedziała Elizabeth.
Cholera, pomyślała dziewczyna.
- Więc czego
jeszcze mi brakuje? Mam książki, szaty, kociołek i nawet kota. Chociaż kompletnie nie wiem po co. – Dziewczyna spojrzała
w kierunku klatki ze zwierzęciem, a następnie na swoje podrapane dłonie. –
Nienawidzę kotów.
- A co się stało z:
Jest taki kochany, słodki mały kiciuś;
weźmy go! – zironizowała kobieta, po czym głośno się zaśmiała.
- Chwila słabości –
mruknęła pod nosem. – A tak właściwie, to gdzie zniknęłaś tak nagle w księgarni?
Czyżby tajemne spotkanie z o wiele młodszym od ciebie kochankiem? – Sugestywnie
poruszała brwiami.
- Nie bądź śmieszny
– odwarknęła. Wzięła zamach i walnęła reklamówką swoją rozmówczynię w ramię. Następnie
podniosła siatkę tak, aby była dobrze widoczna. – Poszłam kupić książki, bardzo
niezbędne mi do życia książki.
Zanim zdążyła opuścić
rękę, dziewczyna chwyciła reklamówkę i wyciągnęła pierwszą książkę, która jej się
nawinęła. Głośno przeczytała:
- Namiętne uniesienia. – Uniosła brew, po
czym chwyciwszy kolejne powieści do rąk czytała dalej: - Kraina rozkoszy. Moc pożądania.
Książki bez, których nie możesz żyć? – zapytała sceptycznie.
- Owszem – odparła,
wyrywając z rąk Julie swoją własność. – Romanse; każda kobieta nie może bez
nich żyć, wyobraź sobie. A tą serię lubię najbardziej.
- Nie wiem czy
bardziej przeraża mnie to, że czytasz te książki. Czy to, że czytasz je z własnej woli.
Odpowiedzią na jej
komentarz było kolejne uderzenie w ramię.
- To tutaj. –
Zatrzymała się Elizabeth.
- Sklep z miotłami?
– zapytała, spoglądając z zachwytem na najnowszy model miotły Nimbus 1500. – Chcesz kupić mi
miotłę? - Uśmiechnęła się szeroko w
kierunku swojej babci.
- Nie –
odpowiedziała. Uśmiech na ustach Julie zniknął. – Przyszłyśmy tylko popatrzeć
na wystawę… Oczywiście, że chcę ci kupić miotłę!
- Dziękuję,
dziękuję, dziękuję! – wykrzykiwała, obejmując Elizabeth coraz mocniej.
- Dobrze… już
wystarczy! Udusisz mnie – powiedziała wyplątując się z objęć wnuczki. – Zaczekasz
tutaj z zakupami, a ja idę ją kupić. – Wskazała na miotłę na wystawie.
Szeroki uśmiech na
ustach Julie nie zniknął kiedy powiedziała: - Jasne! – A następnie
zasalutowała.
- Nie mogę
uwierzyć, że mnie na to namówiłyście! – Krzyk dziewczyny dotarł do uszu
Juliette. – Potter czy nie możecie chociaż raz odpuścić sklepu z miotłami?
- Lily. – Usłyszała
jęk chłopaka.
Jednak, to nie chłopak wzbudził jej zainteresowanie, a
dziewczyna. Obróciła się w kierunku, skąd dobiegały głosy.
- Lily –
wyszeptała, wciąż oniemiała widokiem, który zastała.
W jej stronę z
grupką znajomych szedł nikt inny jak, Lily Evans.
Nie no, nie ładnie, nie ładnie i jeszcze raz nie ładnie, jak można skończyć rozdział w tak interesującym momencie?^^
OdpowiedzUsuńTeraz nie będę mogła spać w nocy, ponieważ będę myślała o tym co może się wydarzyć u ciebie w kolejnym rozdziale xDDDD
I to wielki plus :D
Ten rozdział bardzo mi się spodobał, nie przypuszczałam, że Julie będzie wyglądała jak chłopak, wielkie zaskoczenie, łał doskonale^^.
Scena w księgarni była świetna.
Dziewczyna, no może raczej Nathan Mill nie będzie mógł odpędzić od siebie dziewczyn, skoro jest przystojny. Uuuuu, już sobie wyobrażam zazdrość Jamesa jak dziewczyny nadal będą się przyjaźnić, bo będą prawda?
A przepraszam, czemu Lily woła:
"Nie mogę uwierzyć, że mnie na to namówiłyście!"
Nie powinno być namówiłeś, albo namówiliście, skoro mówiła do Jamesa? Jak się mylę to przepraszam, ale pomyślałam, że powinnaś wiedzieć.
A więc rozdział mi się bardzo podobał i z niecierpliwością czekam na rozdział V :D
Pozdrawiam i życzę weny *tuli*
Tamten komentarz był tak ubogi w treści, że postanowiłam to zmienić. Szczególnie, że ty raczyłaś mnie tak długim wywodem. ;)
UsuńKończenie rozdziału w interesującym momencie można zaliczyć do chwytu marketingowego. Im ciekawsze zakończenie, tym czytelnik bardziej chce dowiedzieć się co dalej. Proste, ale jakże skuteczne. ;D
W poprzednim rozdziale wydawało mi się, że wypowiedź Elizabeth jest dość jasna i naprowadzająca. Nie spodziewałam się więc, że jej przebranie będzie zaskoczeniem, ale to i tak nie zmienia faktu, że się cieszę. Lubię zaskakiwać czytelników.
Julie jest ładna, można powiedzieć, że nawet piękna dla niektórych. Przebranie tego nie zmieniło. Co najwyżej teraz zamiast ładna, będzie przystojna. A James, cóż... powiedzmy, że nie będzie zachwycony pojawieniem się nowego ucznia.
Pierwsze zdanie, które wypowiedziała Lily było do Pottera. Jednak, jak wynika z opisu nie były tam tylko we dwójkę, zresztą Julie tylko usłyszała jej krzyk przez przypadek. Nie wiadomo czy to cała rozmowa. A potem Lily zwraca się do reszty znajomych, którzy również tam byli.
Pozdrawiam.
Bardzo podoba mi się twoja opowieść, uwielbiam Potterowskie historie a zwłaszcza te w czasach Huncwotów :) Wspaniały rozdział :)A to zakończenie ....świetne, ale też brutalne dla czytelników ;) Cóż...życzę Ci weny i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak... Huncwoci potrafią podbić serce każdej dziewczyny :)
UsuńCóż, nie byłoby tej frajdy związanej z czytaniem, gdyby zakończenia były jasne i klarowne. Rąbek tajemnicy, niejasne sytuacje, podsycające ciekawość czytelnika, to dobra rzecz.
Dziękuję bardzo i cieszę się, że Ci się rozdział podobał.
Pozdrawiam.
Twoja reklama mnie zainteresowała, w wolnym czasie zobaczę twoje opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło :)
UsuńPozdrawiam.
Ooo, no proszę, nie sądziłam, że tak mnie wciągnie! Pomysł z przebraniem Julie za chłopaka bardzo ciekawy i oryginalny, ciekawe co z tego będzie. Jeszcze śmieszniej by było, gdyby któraś Gryfonka się zakochała w "Nathanie", haha :D. Dodaj coś nowego szybciutko, bo jestem bardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie [lily-evans-weasley.blog.onet.pl]:)
Pozdrawiam,
Metallum
Pomysł na przebranie wcale nie jest takie oryginalne. Właściwie, to zaczerpnęłam go z filmu Ona to on.. Po obejrzeniu filmu, jakiś czas później zastanowiłam się jak, to by było gdyby dziewczyna przebrana za chłopaka trafiła do Hogwartu. Jednak ten wątek nie będzie, tym głównym, a przynajmniej nie do końca opowiadania.
UsuńPowiedzmy, że mam słabość do różnych powikłań miłosnych w opowiadaniach, więc w moim również takie wystąpią, jednak wolę nie zdradzać szczegółów.
Nad piątym rozdziałem pracuję i myślę, że przy dobrych wiatrach zostanie opublikowany za jakiś tydzień lub dwa.
Pozdrawiam.
Po tym jak Metallum powiedziała mi o Twoim blogu, od razu postanowiłam przeczytać i baaardzo mi się spodobał! Przyznam, że to przebranie bardzo mnie zaskoczyło, gdyż jako zwolenniczka motywu "spotkanie po latach" już nie mogłam się doczekać, aż Julie i Lily się spotkają, a także i Syriusz. No ale się przeliczyłam, bo założę się, ze prawda tak łatwo nie wyjdzie na jaw :D Bardzo mnie ciekawi, jak to rozegrasz. Poza tym piszesz w bardzo ciekawy sposób. Mam nadzieje, że dość szybko coś dodasz, bo już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do nas http://lily-evans-weasley.blog.onet.pl/ , koniecznie napisz, jak dodasz nowy rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny!
Cieszę się, że spodobało Ci się moje opowiadanie. Ja również lubię motyw spotkanie po latach, jednak banalne spotkania po latach są okropne. Według mnie, przynajmniej. Dlatego nie chciałam, aby odbyło się to w sposób, że Lily i Julie padają sobie w ramiona i zaczynają wspominać stare czasy; jak to było w poprzedniej wersji tego bloga. Wolałam, aby było coś nowego, odmiennego, ...świeższego?
UsuńZarys całej akcji mam, jednak ciągle prasuję nad szczegółami. Jednak myślę, że prawda wyjdzie na jaw prędzej niż wszyscy się spodziewają. Niech pozostanie, to jednak tajemnicą.
Pozdrawiam.
Oooo, nareszcie pojawiła się Lily!
OdpowiedzUsuńRozdział super:)
Lilka.
A jednak to zrobiłaś. Boję się trochę jak to dalej się potoczy, ale nadal idę nadrabiać. :)
OdpowiedzUsuń