Julie opadła na łóżko, następnie głośno
westchnęła. Od zawsze była negatywnie nastawiona do tego typu spotkań. Jednak
prawdziwa niechęć, narodziła się w niej dopiero po tym jak została zmuszona do
uczestniczenia w nich. Nie chodziło tutaj o zakładanie drogich sukni, czy
bankietu samemu z sobie. Najbardziej przeszkadzał jej podwód dla, którego był
organizowany.
Wszystkie rodziny czystokrwiste, mające jakiekolwiek
znaczenie w świecie czarodziejskim, zebrane w jednym miejscu. A ich jedynym
celem jest imponowanie innym; ich stanem majątkowym, bądź brakiem
"szlamu", jak to oni często nazywają, w ich rodzinach. Głównym celem
jest możliwość wywyższania się, udowodnienie, że jest się bardziej wartościowym
niż inni, z wyższej półki.
Wyższa półka, Julie prychnęła w myślach,
akurat, większość z nich, nie jest warta nawet jednego sykla.
Ciszę panującą w domu przerwał
głośny rumor, dochodzący z dołu. Po chwili można było usłyszeć przytłumione
głosy, a następnie krzyk; kobiecy. Dziewczyna zamknęła oczy, mocno zaciskając
powieki. Rodzice po raz kolejny się kłócili. Znając nawyki ojczyma
podejrzewała, że matka zawiniła zbyt głośnym oddychaniem. Jeżeli tak dalej
pójdzie, to zacznie ich karać za dawanie jakichkolwiek znaków życia.
Przez chwilę słyszała jeszcze
krzyki, które z każdym momentem, stawały się coraz bardziej niewyraźne. Głośny
trzask drzwi zapoczątkował kolejną ciszę, która nie trwała zbyt długo.
Zdziwiona dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na sufit. Dziwne,
pomyślała. Dźwięk dochodzący z góry nasilił się. Na początku słychać było
szuranie, jakby ktoś przesuwał jakieś pudło. Następnie coś, prawdopodobnie,
ciężkiego spadło na podłogę i znowu szuranie. Co do...
Kolejna ciężka rzecz musiała
spaść na podłogę i narobiła przy tym strasznego rumoru. Nastolatka zerwała się
na równe nogi i ruszyła w kierunku drzwi. Z impetem je otworzyła i udała się w
głąb korytarza. Mijała obrazy przedstawiające jej przodków, które co rusz
prychały z oburzenia. Minęła posąg stojący tuż przy schodach, po czym zaczęła
po nich wchodzić. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami, które prowadziły do
pokoju znajdującego się dokładnie nad jej własnych. Chwyciła ostrożnie klamkę i
powoli zaczęła otwierać drzwi.
Przez szparę zajrzała do pomieszczenia. Nie widziała
wszystkiego, ale stan w jakim znajdował się pokój uświadomił Juli, że nikt w
nim nie przebywał od wielu lat. Otworzyła drzwi całkowicie, wpuszczając więcej
światła do pomieszczenia.
Rzędy pudeł i starych skrzyń. Meble, które
kiedyś stały w pokoju gościnnym. Teraz zakurzone stoją tutaj i podpierają
wieszak na ubranie, któremu brakowało jednej nogi. W kącie stała ogromna,
czarna szafa, będąca niedawno ulubionym meblem jej matki. Do czasu, aż została
zastąpiona, przez garderobę zajmującą cały pokój. Po przeciwnej stronie leżała
kupka drewna. Z bliska, Julie rozpoznała w nich reszki po jej starych meblach,
z pokoju dziecięcego.
Rozejrzała się, starając się doszukać, czegoś
nadzwyczajnego. Nie wiedziała czego konkretnie, ale była pewna, że znajduje się
coś w tym pomieszczeniu, co musi zostać odkryte.
Przechadzała się między pudłami, przecierając
zakurzone miejsca, które zakrywały podpisy.
Amanda Worne & Adam Prince, głosił
jeden napis. Panna Prince potrząsnęła głową. To nie to, pomyślała.
Następna była skrzynia w kolorze jasnego brązu. Była duża, ze złotymi
zdobieniami, a kłódka, która zapewne miała chronić jej zawartość, została
wyłamana.
Ostrożnie przetarła napis znajdujący się na klapie, Daniel
Ray. Dreszcz przebiegł po ciele dziewczyny, a serce zakuło ją, jakby ktoś
wbił jej w nie igłę. Tata. Nie wahając się ani chwili, otworzyła
skrzynię.
- Co jest grane - szepnęła do siebie.
Pusta, westchnęła w myślach. Dla
pewności przejechała dłonią po dnie. Będąc pewną ze skrzynia jest pusta,
zirytowana zamknęła pokrywę z całej siły. Głośny trzask rozniosło echo, które
zapewne było słychać w całym domu.
No pięknie. Jak Robert mnie tu zobaczy, to dopiero
oberwę.
Kiedy postawiła pierwszy krok w kierunku
wyjścia, zauważyła, że boczna ścianka skrzyni odstaje. Delikatnie jej dotknęła,
a następnie pociągnęła. W szparze, która się utworzyła znajdował się kawałek
pergaminu. Ostrożnie go wyciągnęła i zaczęła czytać:
Kochana córeczko!
Kiedy czytasz ten list zapewne jestem już martwy. Mam
szczerą nadzieję, że nie płakałaś zbyt mocno z mojego powodu. O wiele bardziej,
wolę kiedy chodzisz uśmiechnięta. Wtedy najbardziej promieniejesz, Twój uśmiech
zawsze sprawiał, że miałem ochotę żyć dalej.
Córeczko moja kochana, nawet nie zdajesz sobie sprawy
jak bardzo chciałbym, aby nic nas nie rozdzieliło. Jak bardzo pragnę potargać
ten list, przytulić Cię mocno i cieszyć każdym dniem, jaki będzie mi dany z
Tobą i Twoja mamą. Niestety wiem, że nie mogę tego zrobić. Za parę dni mnie już
nie będzie, a ty, musisz się dowiedzieć o czymś bardzo ważnym.
Wychodząc za Anabelle wiedziałem jakie podejmuję
ryzyko. Byłem świadomy jej zaaranżowanych zaręczyn, mężczyzny, który został dla
niej wybrany i teraz, prawdopodobnie, jest jej mężem. Wiedziałem o tym
wszystkim. Co noc, kiedy byliśmy jeszcze w Hogwarcie, Bell wypłakiwała się z
tego powodu w moje ramię. Przytuleni tak do siebie, zasypialiśmy razem i
budziliśmy się. Kochaliśmy się. A ta miłość popchnęła mnie do tego, co
zrobiłem. Oświadczyłem się jej, sprzeciwiając się nie tylko jej rodzinie,
ale również i jej narzeczonego. Musieliśmy ponieść konsekwencje. Tylko dlaczego
dopiero teraz?
Owszem Julie, moja śmierć jest karą. Karą za
sprzeciwie się. Tym większą dla mnie, bo mogłem się Tobą nacieszyć tak krótko.
Jednak, to nie wszystko. Obawiam się, że kara Twojej mamy jest znacznie
cięższa. Znam Helen, matkę Bell, aż za dobrze. Jest typem kobiety, która łatwo
nie odpuszcza. Tak będzie tym razem. Po mojej śmierci wyswata swoja córkę z tym
Robertem, tego jestem pewny. Tylko widzisz, nie to jest najdziwniejsze. Nie
wiem wszystkiego dokładnie. Jedyne co mogę Ci poradzić, to uważanie na siebie.
Tą dwójkę, łączy coś więcej niż zaaranżowane małżeństwo Anabelli i próby
powiększenia swoich majątków. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie
co to jest, ale jedno jest pewne. Nigdy nie wierz w wersję mojej tragicznej
śmierci w wyniku choroby, wypadku, czy innych wersji, które uzgodnili. I
proszę, nie myśl, że mama przestała Cię kochać. Wiem, że po mojej śmierci
będzie dla Ciebie oziębła, ale nie wiń jej za to. Oni potrafią złamać każdego.
Tak jak zmuszą Bell do zamknięcia się na innych, tak samo mnie się pozbyli.
Dlatego piszę do Ciebie ten list. Muszę Cię ostrzec.
Julie, słoneczko, musisz uciekać. Uciec z domu
w którym będziecie mieszkać, z kraju do którego się przeprowadzicie.
Wiem, że się przeprowadzicie, a może przeprowadziliście. Jednak pamiętaj,
Francja nie jest dla Ciebie bezpieczna. Obawiam się, że jak tylko przestaniesz
być potrzebna, może spotkać Cie, to samo nieszczęście co mnie. Wyjedź do
Anglii, do mojej matki. Ona będzie wiedziała co robić. Proszę zaufaj mi
kochanie.
Obawiam się, że muszę zakończyć mój list, co robię z
bólem serca. Nigdy nie chciałem się z Tobą żegnać. Nie w ten sposób. Byłaś
największym szczęściem jakie w życiu mnie spotkało, a teraz, tak szybko Cię
tracę. Moja kochana córeczko, pamiętaj...
Kocham Cię, Tata.
- Wiedziałam, że kiedyś znajdziesz ten list.
Julie odwróciła się w stronę drzwi, ścierając łzy spływające
po jej policzkach. Spojrzała na osobę stojącą w wejściu.
- Mamo, skąd...
- Wiedziałam, że tu będziesz? - dokończyła za córkę.
Powoli ruszyła w jej stronę. Będąc tuż obok,
uklęknęła i spojrzała w oczy swojej pociech. Uśmiechnęła się smutno, po czym
odgarnęła blond włosy z twarzy dziewczyny.
- Nie wiem - powiedziała spokojnie. - Po prostu wiedziałam.
- Spojrzała na list, znajdujący się w dłoniach Julie. - Daniel nigdy mi nie
powiedział, co napisał w tym liście - po raz kolejny się uśmiechnęła, choć ten
uśmiech nie obejmował jej oczu. Swój wzrok skierowała do góry. Po raz pierwszy,
od tylu lat, obdarzyła swoją córkę tak czułym spojrzeniem. - Miałam jednak
swoje przypuszczenia. A Twoja mina, kochana, tylko utwierdza mnie w
przekonaniu, że miałam rację.
- Mamo - głos jej się załamał, a po policzkach popłynęły
kolejne łzy. Przytuliła swoją rodzicielkę.
- Ja też będę tęsknić Julie - szepnęła jej do ucha i oddała
uścisk.
~*~
Był przytłaczający to Ci przyznam, ale w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Cieszę się, że Julie nie jest taka jak reszta arystokracji. A teraz ucieczka do Anglii, jak się domyślam do Hogwartu? Mam nadzieję, że ojczym zniknie troszkę z jej życia i oby tylko nie robił problemów z wyjazdem, bo coś czuję, że może nie być tak różowo...
OdpowiedzUsuńA list od ojca uważam za całkiem udany ;)
Syriusz *__*
Pozdrawiam :*
[malfoy-issue]
Uff... to dobrze, że nie jest tak źle.
UsuńPisząc ten list słuchałam najbardziej przytłaczających piosenek, aby jakoś się wczuć w rolę. W końcu, facet żegna się z dzieckiem.
Ucieczka do Anglii, jak sama nazwa wskazuje jest, ucieczką. Wątpię czy ojczym dowie się o niej przed faktem dokonanym, raczej po. I chyba nie będzie zbyt szczęśliwy.
Syriusza miało nie być, ale to w końcu Black. Oni zawsze postawią na swoim. A Łapa domagał się uwagi czytelników. Co miałam zrobić? ;)
Pozdrawiam.
Strasznie mi się spodobał twój blog, bardzo ciekawa historia i pięknie napisana.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jak dalej wszystko się ułoży.
List ojca jest bardzo udany, ciekawy i tajemniczy.
Sytuacja rodzinna jest trochę przytłaczająca.
Teraz gdy ucieknie do Anglii. Myślę, że wszystko się zmieni i ojczym zniknie z jej życia, pewnie nie na długo, ale ważne, że sobie odpocznie.
Szkoda, że tak załatwił jej ojca i on to nazwał karą.
Jakby miłość była czymś strasznym, myślę, że dobrze zrobił nie rezygnując z niej tylko z powodu rodziny ukochanej. W końcu miłość nie wybiera.
A więc daję bloga do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam:**
Cieszę się, że to opowiadanie wywarło na Tobie, tak pozytywne wrażenie.
UsuńOdnośnie listy miałam spore wątpliwości. Nie potrafiłam się wczuć w sytuację i bałam się, że nie oddam należycie wszystkich uczuć. Sytuacja rodzinna, faktycznie jest bardzo przytłaczająca. Jednak, gdyby tak nie było, to Julie nie musiałaby uciekać, a mój blog by nie powstał. Proste. ;)
Tak, powiedzmy, że życie Julie zmieni się, i to bardzo. A postać ojczyma będzie się pojawiać nie raz i nie dwa. W końcu, jakby nie było, to on jest przyczyną wszystkiego, co spotkało pannę Prince w życiu.
Pozdrawiam :)
Podoba mi się Julie ;). Już w prologu zdobyła moją sympatię. Cieszę się, iż pomimo tego, że pochodzi z czystokrwistej rodziny czarodziei, nie afiszuje się tym, a nawet wręcz przeciwnie. No i z pewnością dogada się z Syriuszem, którego już poznała. Zastanawiam się, czy on będzie miał jakieś większe znaczenie w jej życiu? ;D.
OdpowiedzUsuńBardzo się wciągnęłam w historię Julie i nawet nie zauważyłam, iż skończyłam czytać rozdział 2, a nie widząc odnośnika do rozdziału 3, byłam zawiedziona. Podoba mi się wątek z tym ojcem, ucieczką z domu... no i Lily. Ciekawe, jak Evans zareaguje na widok swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Z pewnością będzie zła, że Julie jej nie powiedziała, ale mam nadzieję, że potem będzie w porządku ^^.
Ogólnie wszystko ładnie przedstawiasz, w lekkich i prostych opisach, które się przyjemnie czyta. I... nie wiem, raczej nie mam się do czegokolwiek przyczepić ;p. Jeśli chodzi o błędy, to nie zauważyłam żadnych, ale ja to na ogół jestem ślepa, więc wiesz :).
Oczywiście obserwuję i czekam na rozdział 3
Pozdrawiam i skromnie zapraszam do siebie ^^.
[szeptane-wspomnienia]
Dziękuję bardzo za komentarz i słowa pochwały. A Julie jest jaka jest głównie dlatego, ponieważ tak została wychowana. Odnośnie jej znajomości z Syriuszem... powiem tyle, że raczej nie była to ich ostatnia rozmowa. Jednak nie spodziewaj się, że ich znajomość będzie łatwa i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Na koniec chcę dodać, że jej pierwsze spotkanie z Lily odbędzie się najprawdopodobniej w czwartym rozdziale i jestem stuprocentowo pewna, że przebiegnie inaczej niż się tego wszyscy spodziewają. Opisy zawsze były moją piętą Achillesową. Już kiedyś pisałam to opowiadanie(różniło się paroma wydarzeniami) i poprzednia wersja była strasznie uboga, jeżeli chodzi o opisy, a jak już jakieś się pojawiały, to były beznadziejne. Dlatego cieszy mnie iż Tobie się spodobały.
UsuńPozdrawiam.
No, póki co ten rozdział podobał mi się najbardziej:)
OdpowiedzUsuńTen list był super, w ogóle cały rozdział taki był.
Mam nadzieję, że następne też takie są:)
Lilka.
Ale super wymyśliłaś z tym listem. Tak mi się podobało,że nie wiem co pisać. Po prostu lecę dalej. :)
OdpowiedzUsuńTusia,sama wymyslilas postać Julie czy pojawila sie w książce Rowling, a ty kontynuujesz jej historię?
OdpowiedzUsuńJulie jest wytworem mojej wyobraźni, nie Rowling. Do niej najeży cały Gryffindor ;)
Usuń