James?
Stało się coś? - zapytała zdziwiona rudowłosa.
Odniosła
wrażenie opuszczając Wielką Salę, że jej chłopak był w
wyśmienitym humorze. Razem z Blackiem jak co roku obmyślali kolejne
plany na zrealizowanie absurdalnie głupich dowcipów wszech
czasów, które wywiną. Nie zganiła ich za to, gdyż
pierwszego dnia szkoły nie chciała wszczynać kłótni. Co
dodatkowo polepszyło samopoczucie Jamesa, wiedział bowiem, że Pani
Prefekt nie odpuszcza nikomu szlabanów.
Lily
miała zamiar ukarać ich za te kawały później, ale Potter
nie musiał o tym wiedzieć. Na razie.
Teraz
jednak James Potter stojąc na przeciwko swojej dziewczyny wcale nie
wyglądał na zadowolonego. Wręcz przeciwnie, jego ściągnięte
brwi i zaciśnięte usta, nie były oznakami zadowolenia.
Lily
Evans i James Potter byli jedną z najbardziej zadziwiających,
nieprzewidywalnych i zaskakując par jakie kiedykolwiek występowały
w Hogwardzie. Ułożona, niedostępna, najmądrzejsza, zawsze
przestrzegająca regulaminu, przykładna uczennica w związku z
naczelnym rozrabiaką szkolnym - jednym z Huncwotów. Jedno
jest pewne, stanowili oni mieszankę wybuchową, która
często... wybuchała. Ich kłótnie były zawsze
głośne, spektakularne i przeszły praktycznie do historii.
Mina
Jamesa wskazywała na to, iż uczniowie będą świadkami kolejnej
awantury.
-
Evans czy mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz? - spytał
wzburzony chłopak.
-
Evans?! - powiedziała zaskoczona dziewczyna. Jej zdziwienie jednak
szybko ustąpiło złości. - Dobrze, skoro tego chcesz Potter.
Może powiesz mi o co tobie chodzi, bo nie bardzo nadążam
nad tokiem myślenia twojego napuszonego łba.
Po
słowach dziewczyny mina Jamesa nieco złagodniała. Huncwot zdał
sobie sprawę, że ten wybuch z jego strony był zbędny i
prawdopodobnie doprowadzi do kolejnej kłótni. Której
wolałby mimo wszystko uniknąć. Kochał Lily z całego serca, odkąd
sięga pamięcią, tym bardziej znosi jej kontakty z innymi
chłopakami nie za dobrze. Zawsze był typem zazdrośnika, jednak
nigdy nie reagował tak agresywnie na żadnego z kolegów
Evans. Tym razem ten chłopak, Nathan, wzbudza w nim poczucie
zagrożenia. A to nie jest dobry znak. Coś jest w tym nowym, że
ciarki przechodzą go po plecach na samą myśl, iż jego Lily
może spędzić z tym kolesiem chociażby dwie sekundy sam na sam.
Widząc
zacięty wyraz twarzy swojej dziewczyny, wiedział, że powinien
szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę dla jego zachowania.
Zrobił jedyną rzecz, która wychodziła mu najlepiej; obrócił
wszystko w żart.
James
wybuchnął głośnym śmiechem po czym przytulił zdezorientowaną
Evans do siebie.
-
Liluś, przyznaj się! Nabrałem cię! - oznajmił wesoło, następnie
pocałował swoją dziewczynę w czubek nosa.
-
James - jęknęła. - Pierwszy dzień szkoły, a ty już o kawałach
myślisz - powiedziała z udawanym oburzeniem.
Delikatny
uśmiech widniejący na jej twarzy świadczył jednak o tym, że nie
była wcale urażona. Właściwie, to w głębi duszy cieszyła się,
że był to jedynie żart. Obawiała się kolejnej awantury, która
mogła skończyć się nie najlepiej. Tym bardziej biorąc pod uwagę
chorobliwą zazdrość Jamesa.
Lily
myśląc o powodzie ich sprzeczki, przypomniała sobie, że nie są
sami. Uwolniła się z objęć jej chłopaka i spojrzała w kierunku
Nathana. Uśmiechnęła się delikatnie, przepraszając za to iż był
świadkiem takiej sceny.
-
James, pozwól, że ci przedstawię mojego znajomego Nathana -
zwróciła się w stronę Pottera, który teraz wpatrywał
się w szatyna. - Nathan, to jest James, mój chłopak.
Obaj
chłopcy spojrzeli na siebie, po czym podali sobie dłonie.
-
Miło mi - powiedział Mill.
-
Mi również, miło ciebie poznać - odparł Potter, a
następnie wzmocnił uścisk dłoni bardziej aniżeli to było
konieczne, dając do zrozumienia, iż wcale tak miło mu nie jest.
~*~
Wiesz, że jesteś idiotą?
-
Co?
-
Musisz być idiotą, jeżeli zadzierasz z Potterem i jego bandą.
-
Dlaczego? - zapytał zdziwiony. - James wydawał się całkiem w
porządku.
-
Ta... Potter potrafi robić dobrą minę do złej gry. Tylko wiesz,
nie od parady ma przezwisko Rogacz - zauważył Ryan. - Zresztą, rób
jak uważasz.
-
Wiesz co Ryan? Odniosłem wrażenie, że nic cię nie
interesuje – stwierdził Nathan z nonszalancją w głosie: - może
lepiej, aby tak pozostało? Chyba, że no wiesz... polubiłeś mnie
i...
-
Dobra, dobra. Zero wtrącania – oznajmił Heigl. - Żebyś tylko
potem po nocach w poduszkę nie płakał, bo nie mam zamiaru tego
wysłuchiwać.
W
odpowiedzi usłyszał jedynie śmiech Milla, a następnie poczuł jak
ręka jego rozmówcy ląduje na jego ramieniu. Zaciekawiony
spojrzał w kierunku chłopaka tak dziwnego, a zarazem intrygującego.
-
Nie martw się ponuraku. Nigdy nie dopuściłbym do sytuacji w której
będziesz skazany na stanie obok i patrzenie jak cierpię –
oznajmił z uśmiechem. - Bo będziesz płakał razem ze mną!
Szatyn
zaśmiał się po raz kolejny.
-
W twoich snach! - odwarknął prefekt, aczkolwiek jego głos nie był
na tyle uszczypliwy, na ile by chciał.
Strzepnął
dłoń ze swojego ramienia przyśpieszając kroku.
-
Ruszaj się Mill! - krzyknął znad ramienia. - Jestem pewien, że
chłopacy nie mogą się doczekać na spotkanie z nowym
współlokatorem.
Po
czym ponownie się odwrócił do niego plecami i przyśpieszył
kroku. Na jego ustach gościł szatański uśmiech, na samą myśl o
tym, jak nowy lokator poradzi sobie z tą bandą dziwnych, wścibskich
i wszędzie się wtrącających idiotów.
~*~
Uderzył
z całej siły otwartą dłonią w drzwi kilka razy mając nadzieję,
że tym razem uda mu się przebić przez harmider dobiegający ze
środka pokoju.
-
Nie wierzę... - mruknął pod nosem. - Banda patafianów.
Trolle mają więcej oleju w głowie. - Na dowód swojej złości
pociągnął za klamkę i zaczął nią gwałtownie szarpać w górę
i w dół. - Otwierać te drzwi! - wrzasnął z całej siły.
-
Zamknij się Heigl! Drzesz mordę od kwadransa, ani się dziwić, że
nie chcą ci otworzyć! - krzyknął w odpowiedzi chłopak o rudych
włosach, który wystawił głowę zza drzwi sąsiedniego
dormitorium.
Zanim
Ryan mógł się zdobyć na ciętą ripostę, drzwi zostały z
hukiem zatrzaśnięte zostawiając dwójkę Krukonów
ponownie na opustoszałym korytarzu.
-
Cóż... - zaczął Mill.
-
Zamknij się – warknął w odpowiedzi Krukon, ponownie szarpiąc
klamką. - Zabiję ich jak nie otworzą tych drzwi za pięć sekund
– mruknął do siebie, a następnie wrzasnął w kierunku drzwi: -
słyszycie?! Zabiję was! Co do jednego! Będziecie mnie błagać o
litość!
W
odpowiedzi usłyszał jedynie głośny wybuch śmiechu dobiegający
ze środka pokoju.
Zrezygnowany
walnął głową w drzwi parę razy, a następnie mruknął pod
nosem kolejną gamę przekleństw.
-
Nie wierzę, że przez nich muszę to robić – powiedział sam do
siebie. - Hej, Gabrielle Seyche wyszła właśnie w samej bieliźnie
z pokoju Blake'a! - wykrzyczał te słowa, na tylko głośno, aby
ich sens dotarł do uszu jego współlokatorów.
Nie
czekając długo na reakcję z ich strony drzwi otworzyły się z
hukiem, a z wnętrza wybiegł chłopak.
Blondyn
z rozwichrzoną fryzurą niczym myśliwy na polowaniu, rozglądał
się na wszystkie strony, w celu upolowania zwierzyny. Widząc
jednak pusty korytarz, bez ślady długich zgrabnych nóżek
należących do pięknej dziewczyny westchnął z rezygnacją.
-
Poważnie Dee? Heigl stosuje ten sam numer od lat, a ty wciąż się
nabierasz? - powiedział, opierający się o framugę wysoki i
dobrze zbudowany chłopak. Jego włosy o odcieniu ciemnego granatu,
współgrały z jego ciemnymi, prawie czarnymi oczami.
Uśmiechnął
się z politowaniem do swojego kolegi, a następnie spojrzał w
kierunku chłopaka, którego widział jedynie na ceremonii
przydziału.
-
Ty jesteś Nathan Mill, nie - bardziej stwierdził, niż zapytał. -
Twoje rzeczy walają się w naszym dormitorium. Jak nie chcesz
stracić całego dobytku radzę ci wejść i ogarnąć się jak
najszybciej – powiedział i kiwnął głową w kierunku wnętrza
pomieszczenia. Następnie odwrócił się z zamiarem odejścia.
Jednak zatrzymał się i powiedział na odchodne: - Dorian Walles
jestem, jak coś – i zniknął we wnętrzu pokoju.
Blondyn
z zawiedzioną miną również ruszył w kierunku dormitorium,
nie zwracając uwagi na nowego ucznia. Pogrążony w własnych
rozmyślaniach, o tym jak byłoby cudownie zobaczyć wspaniałą
Gabrielle w samej bieliźnie, a potem zaoferować się okrycie, aby
po chwili padła w jego ramiona z wdzięcznością wyznając
wieloletnią miłość, którą skrzętnie ukrywała. Świat
nabrałby dla niego wtedy sensu i wszystko było jak należy.
Ryan
Heigl patrzył na jego współlokatora z irytacją, następnie
sam ruszył w kierunku wejścia. Przechodząc obok Milla zatrzymał
się jednak i powiedział:
-
Witamy w wariatkowie. Po twojej minie mogę śmiało powiedzieć, że
spodoba ci się z nami.
Po
chwili również, jak jego koledzy zniknął we wnętrzu
pokoju.
Julie
stała oparta o ścianę, jeszcze przez chwilę przetwarzając sobie
w głowie minione zajście. Dopiero teraz uświadomiła sobie jakim
wyzwaniem będzie utrzymanie w tajemnicy jej płci oraz w jak
wielkie kłopoty się wpakowała. Słysząc dobiegające krzyki
Heigla zza ściany, który ochrzaniał resztę za numer jaki
wywinęli, pomyślała: już po mnie...
Biedna julie
OdpowiedzUsuńCzy ty już nie dodałaś tego rozdziału, tylko w "okrojonej" wersji? Mam deja vu (chyba tak się to pisze)!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super! To może być ciekawe! Wylądować w jednym dormitorium ze zgrają rozwrzeszczanych chłopaków - to może być ciekawe!
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam i zazdroszczę ciekawego pomysłu na bloga! (Czemu ja nie mam takich nie mam? Czemu?)
Tak dodałam już tamten rozdział w okrojonej wersji. Wzięłam go jednak do poprawek, dokończyłam i opublikowałam w całości.
UsuńDziękuję.
Pozdrawiam.
Wow! Tyle mam do powiedzenia. Twój blog mnie urzekł, naprawdę. Masz taki fajny styl pisania a pomysł na bloga jest bardzo oryginalny. Wciągnęło mnie i juz żałuje że tak rzadko dodajesz rozdziały. Ciekawe jak Julie poradzi sobie z zazdrosnym Potterem i swoimi współlokatorami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Malin
jedno ale szkoda że jest tego tak niewiele chodzę po rożnych blogach i widzę max 9 postów może 2 działają nadal byle by brak weny ci nie doskwierał pisz więcej i częściej bo widzę że ma kto czytać twoją pracę oraz dopingować
OdpowiedzUsuńHej, chciałam tylko dać znać że jestem czytam i czekam ;) Weny i owocnego pisania :*
OdpowiedzUsuńSkrycie mam nadzieję, że nie opuściłaś tego bloga, bo pomysł z Julie jest bardzo dobry. I szkoda by było, gdyby się zmarnował. Po za tym świetnie piszesz i czytanie twoich rozdziałów jest naprawdę przyjemne. Dodatkowo rzadko kiedy zdarza Ci się popełniać błędy, a dialogi w twoim wydaniu są bardzo naturalne, co występuje coraz rzadziej wśród opowiadań. Zazwyczaj są przesadzone, a język zdecydowanie odbiega od tego, którym się posługujemy w rzeczywistości. Podsumowując, błagam Cię, o ile w ogóle to czytasz, WRACAJ mi tu z nowym rozdziałem. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://to-avenge-those-who-we-lost.blogspot.com/
-Bloody Queen.
Dopiero co przeczytałam zawartość Twojego bloga... :)
OdpowiedzUsuńCzegoś takiego jeszcze nie czytałam... Masz świetne pomysły :)
Już lubię główną bohaterkę :)
Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się akcja!:)
Przyznam zaczęła wciągać mnie ta historia, więc apeluje o następny rozdział!
OdpowiedzUsuńhistoria zapowiada sie na megazabawną. Julie jako facet, o losie! to może być świetne. nie mogę się doczekać, aż jakaś panna ją/jego zaprosi na randkę.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny.
Prawie jak w filmie Ona to On ;)
OdpowiedzUsuńMoze zakocha sie w ktoryms ze wspollokatorow ;D
Czekam na nn.