sobota, 21 grudnia 2013

VII Rozdział: Ponoć kłótnia jest oznaką, że ludziom wciąż zależy.



James? Stało się coś? - zapytała zdziwiona rudowłosa.
Odniosła wrażenie opuszczając Wielką Salę, że jej chłopak był w wyśmienitym humorze. Razem z Blackiem jak co roku obmyślali kolejne plany na zrealizowanie absurdalnie głupich dowcipów wszech czasów, które wywiną. Nie zganiła ich za to, gdyż pierwszego dnia szkoły nie chciała wszczynać kłótni. Co dodatkowo polepszyło samopoczucie Jamesa, wiedział bowiem, że Pani Prefekt nie odpuszcza nikomu szlabanów.
Lily miała zamiar ukarać ich za te kawały później, ale Potter nie musiał o tym wiedzieć. Na razie.
Teraz jednak James Potter stojąc na przeciwko swojej dziewczyny wcale nie wyglądał na zadowolonego. Wręcz przeciwnie, jego ściągnięte brwi i zaciśnięte usta, nie były oznakami zadowolenia.
Lily Evans i James Potter byli jedną z najbardziej zadziwiających, nieprzewidywalnych i zaskakując par jakie kiedykolwiek występowały w Hogwardzie. Ułożona, niedostępna, najmądrzejsza, zawsze przestrzegająca regulaminu, przykładna uczennica w związku z naczelnym rozrabiaką szkolnym - jednym z Huncwotów. Jedno jest pewne, stanowili oni mieszankę wybuchową, która często... wybuchała. Ich kłótnie były zawsze głośne, spektakularne i przeszły praktycznie do historii.
Mina Jamesa wskazywała na to, iż uczniowie będą świadkami kolejnej awantury.
- Evans czy mogę wiedzieć, co ty właściwie robisz? - spytał wzburzony chłopak.
- Evans?! - powiedziała zaskoczona dziewczyna. Jej zdziwienie jednak szybko ustąpiło złości. - Dobrze, skoro tego chcesz Potter. Może powiesz mi o co tobie chodzi, bo nie bardzo nadążam nad tokiem myślenia twojego napuszonego łba.
Po słowach dziewczyny mina Jamesa nieco złagodniała. Huncwot zdał sobie sprawę, że ten wybuch z jego strony był zbędny i prawdopodobnie doprowadzi do kolejnej kłótni. Której wolałby mimo wszystko uniknąć. Kochał Lily z całego serca, odkąd sięga pamięcią, tym bardziej znosi jej kontakty z innymi chłopakami nie za dobrze. Zawsze był typem zazdrośnika, jednak nigdy nie reagował tak agresywnie na żadnego z kolegów Evans. Tym razem ten chłopak, Nathan, wzbudza w nim poczucie zagrożenia. A to nie jest dobry znak. Coś jest w tym nowym, że ciarki przechodzą go po plecach na samą myśl, iż jego Lily może spędzić z tym kolesiem chociażby dwie sekundy sam na sam.
Widząc zacięty wyraz twarzy swojej dziewczyny, wiedział, że powinien szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę dla jego zachowania. Zrobił jedyną rzecz, która wychodziła mu najlepiej; obrócił wszystko w żart.
James wybuchnął głośnym śmiechem po czym przytulił zdezorientowaną Evans do siebie.
- Liluś, przyznaj się! Nabrałem cię! - oznajmił wesoło, następnie pocałował swoją dziewczynę w czubek nosa.
- James - jęknęła. - Pierwszy dzień szkoły, a ty już o kawałach myślisz - powiedziała z udawanym oburzeniem.
Delikatny uśmiech widniejący na jej twarzy świadczył jednak o tym, że nie była wcale urażona. Właściwie, to w głębi duszy cieszyła się, że był to jedynie żart. Obawiała się kolejnej awantury, która mogła skończyć się nie najlepiej. Tym bardziej biorąc pod uwagę chorobliwą zazdrość Jamesa.
Lily myśląc o powodzie ich sprzeczki, przypomniała sobie, że nie są sami. Uwolniła się z objęć jej chłopaka i spojrzała w kierunku Nathana. Uśmiechnęła się delikatnie, przepraszając za to iż był świadkiem takiej sceny.
- James, pozwól, że ci przedstawię mojego znajomego Nathana - zwróciła się w stronę Pottera, który teraz wpatrywał się w szatyna. - Nathan, to jest James, mój chłopak.
Obaj chłopcy spojrzeli na siebie, po czym podali sobie dłonie.
- Miło mi - powiedział Mill.
- Mi również, miło ciebie poznać - odparł Potter, a następnie wzmocnił uścisk dłoni bardziej aniżeli to było konieczne, dając do zrozumienia, iż wcale tak miło mu nie jest.

~*~

Wiesz, że jesteś idiotą?
- Co?
- Musisz być idiotą, jeżeli zadzierasz z Potterem i jego bandą.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony. - James wydawał się całkiem w porządku.
- Ta... Potter potrafi robić dobrą minę do złej gry. Tylko wiesz, nie od parady ma przezwisko Rogacz - zauważył Ryan. - Zresztą, rób jak uważasz.
- Wiesz co Ryan? Odniosłem wrażenie, że nic cię nie interesuje – stwierdził Nathan z nonszalancją w głosie: - może lepiej, aby tak pozostało? Chyba, że no wiesz... polubiłeś mnie i...
- Dobra, dobra. Zero wtrącania – oznajmił Heigl. - Żebyś tylko potem po nocach w poduszkę nie płakał, bo nie mam zamiaru tego wysłuchiwać.
W odpowiedzi usłyszał jedynie śmiech Milla, a następnie poczuł jak ręka jego rozmówcy ląduje na jego ramieniu. Zaciekawiony spojrzał w kierunku chłopaka tak dziwnego, a zarazem intrygującego.
- Nie martw się ponuraku. Nigdy nie dopuściłbym do sytuacji w której będziesz skazany na stanie obok i patrzenie jak cierpię – oznajmił z uśmiechem. - Bo będziesz płakał razem ze mną!
Szatyn zaśmiał się po raz kolejny.
- W twoich snach! - odwarknął prefekt, aczkolwiek jego głos nie był na tyle uszczypliwy, na ile by chciał.
Strzepnął dłoń ze swojego ramienia przyśpieszając kroku.
- Ruszaj się Mill! - krzyknął znad ramienia. - Jestem pewien, że chłopacy nie mogą się doczekać na spotkanie z nowym współlokatorem.
Po czym ponownie się odwrócił do niego plecami i przyśpieszył kroku. Na jego ustach gościł szatański uśmiech, na samą myśl o tym, jak nowy lokator poradzi sobie z tą bandą dziwnych, wścibskich i wszędzie się wtrącających idiotów.

~*~

Uderzył z całej siły otwartą dłonią w drzwi kilka razy mając nadzieję, że tym razem uda mu się przebić przez harmider dobiegający ze środka pokoju.
- Nie wierzę... - mruknął pod nosem. - Banda patafianów. Trolle mają więcej oleju w głowie. - Na dowód swojej złości pociągnął za klamkę i zaczął nią gwałtownie szarpać w górę i w dół. - Otwierać te drzwi! - wrzasnął z całej siły.
- Zamknij się Heigl! Drzesz mordę od kwadransa, ani się dziwić, że nie chcą ci otworzyć! - krzyknął w odpowiedzi chłopak o rudych włosach, który wystawił głowę zza drzwi sąsiedniego dormitorium.
Zanim Ryan mógł się zdobyć na ciętą ripostę, drzwi zostały z hukiem zatrzaśnięte zostawiając dwójkę Krukonów ponownie na opustoszałym korytarzu.
    - Cóż... - zaczął Mill. 
    - Zamknij się – warknął w odpowiedzi Krukon, ponownie szarpiąc klamką. - Zabiję ich jak nie otworzą tych drzwi za pięć sekund – mruknął do siebie, a następnie wrzasnął w kierunku drzwi: - słyszycie?! Zabiję was! Co do jednego! Będziecie mnie błagać o litość!
    W odpowiedzi usłyszał jedynie głośny wybuch śmiechu dobiegający ze środka pokoju.
   Zrezygnowany walnął głową w drzwi parę razy, a następnie mruknął pod nosem kolejną gamę przekleństw.
    - Nie wierzę, że przez nich muszę to robić – powiedział sam do siebie. - Hej, Gabrielle Seyche wyszła właśnie w samej bieliźnie z pokoju Blake'a! - wykrzyczał te słowa, na tylko głośno, aby ich sens dotarł do uszu jego współlokatorów.
    Nie czekając długo na reakcję z ich strony drzwi otworzyły się z hukiem, a z wnętrza wybiegł chłopak.
     Blondyn z rozwichrzoną fryzurą niczym myśliwy na polowaniu, rozglądał się na wszystkie strony, w celu upolowania zwierzyny. Widząc jednak pusty korytarz, bez ślady długich zgrabnych nóżek należących do pięknej dziewczyny westchnął z rezygnacją.
    - Poważnie Dee? Heigl stosuje ten sam numer od lat, a ty wciąż się nabierasz? - powiedział, opierający się o framugę wysoki i dobrze zbudowany chłopak. Jego włosy o odcieniu ciemnego granatu, współgrały z jego ciemnymi, prawie czarnymi oczami.
    Uśmiechnął się z politowaniem do swojego kolegi, a następnie spojrzał w kierunku chłopaka, którego widział jedynie na ceremonii przydziału.
    - Ty jesteś Nathan Mill, nie - bardziej stwierdził, niż zapytał. - Twoje rzeczy walają się w naszym dormitorium. Jak nie chcesz stracić całego dobytku radzę ci wejść i ogarnąć się jak najszybciej – powiedział i kiwnął głową w kierunku wnętrza pomieszczenia. Następnie odwrócił się z zamiarem odejścia. Jednak zatrzymał się i powiedział na odchodne: - Dorian Walles jestem, jak coś – i zniknął we wnętrzu pokoju.
    Blondyn z zawiedzioną miną również ruszył w kierunku dormitorium, nie zwracając uwagi na nowego ucznia. Pogrążony w własnych rozmyślaniach, o tym jak byłoby cudownie zobaczyć wspaniałą Gabrielle w samej bieliźnie, a potem zaoferować się okrycie, aby po chwili padła w jego ramiona z wdzięcznością wyznając wieloletnią miłość, którą skrzętnie ukrywała. Świat nabrałby dla niego wtedy sensu i wszystko było jak należy.
    Ryan Heigl patrzył na jego współlokatora z irytacją, następnie sam ruszył w kierunku wejścia. Przechodząc obok Milla zatrzymał się jednak i powiedział:
     - Witamy w wariatkowie. Po twojej minie mogę śmiało powiedzieć, że spodoba ci się z nami.
    Po chwili również, jak jego koledzy zniknął we wnętrzu pokoju.
   Julie stała oparta o ścianę, jeszcze przez chwilę przetwarzając sobie w głowie minione zajście. Dopiero teraz uświadomiła sobie jakim wyzwaniem będzie utrzymanie w tajemnicy jej płci oraz w jak wielkie kłopoty się wpakowała. Słysząc dobiegające krzyki Heigla zza ściany, który ochrzaniał resztę za numer jaki wywinęli, pomyślała: już po mnie...

11 komentarzy:

  1. Czy ty już nie dodałaś tego rozdziału, tylko w "okrojonej" wersji? Mam deja vu (chyba tak się to pisze)!
    Rozdział jak zawsze super! To może być ciekawe! Wylądować w jednym dormitorium ze zgrają rozwrzeszczanych chłopaków - to może być ciekawe!
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam i zazdroszczę ciekawego pomysłu na bloga! (Czemu ja nie mam takich nie mam? Czemu?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak dodałam już tamten rozdział w okrojonej wersji. Wzięłam go jednak do poprawek, dokończyłam i opublikowałam w całości.
      Dziękuję.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wow! Tyle mam do powiedzenia. Twój blog mnie urzekł, naprawdę. Masz taki fajny styl pisania a pomysł na bloga jest bardzo oryginalny. Wciągnęło mnie i juz żałuje że tak rzadko dodajesz rozdziały. Ciekawe jak Julie poradzi sobie z zazdrosnym Potterem i swoimi współlokatorami.
    Pozdrawiam, Malin

    OdpowiedzUsuń
  3. jedno ale szkoda że jest tego tak niewiele chodzę po rożnych blogach i widzę max 9 postów może 2 działają nadal byle by brak weny ci nie doskwierał pisz więcej i częściej bo widzę że ma kto czytać twoją pracę oraz dopingować

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, chciałam tylko dać znać że jestem czytam i czekam ;) Weny i owocnego pisania :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Skrycie mam nadzieję, że nie opuściłaś tego bloga, bo pomysł z Julie jest bardzo dobry. I szkoda by było, gdyby się zmarnował. Po za tym świetnie piszesz i czytanie twoich rozdziałów jest naprawdę przyjemne. Dodatkowo rzadko kiedy zdarza Ci się popełniać błędy, a dialogi w twoim wydaniu są bardzo naturalne, co występuje coraz rzadziej wśród opowiadań. Zazwyczaj są przesadzone, a język zdecydowanie odbiega od tego, którym się posługujemy w rzeczywistości. Podsumowując, błagam Cię, o ile w ogóle to czytasz, WRACAJ mi tu z nowym rozdziałem. :)

    Pozdrawiam, http://to-avenge-those-who-we-lost.blogspot.com/

    -Bloody Queen.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero co przeczytałam zawartość Twojego bloga... :)
    Czegoś takiego jeszcze nie czytałam... Masz świetne pomysły :)
    Już lubię główną bohaterkę :)
    Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się akcja!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam zaczęła wciągać mnie ta historia, więc apeluje o następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. historia zapowiada sie na megazabawną. Julie jako facet, o losie! to może być świetne. nie mogę się doczekać, aż jakaś panna ją/jego zaprosi na randkę.
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawie jak w filmie Ona to On ;)
    Moze zakocha sie w ktoryms ze wspollokatorow ;D
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń