piątek, 22 lutego 2013

II Rozdział: Rozmowy.



  Julie opadła na łóżko,  następnie głośno westchnęła. Od zawsze była negatywnie nastawiona do tego typu spotkań. Jednak prawdziwa niechęć, narodziła się w niej dopiero po tym jak została zmuszona do uczestniczenia w nich. Nie chodziło tutaj o zakładanie drogich sukni, czy bankietu samemu z sobie. Najbardziej przeszkadzał jej podwód dla, którego był organizowany.
  Wszystkie rodziny czystokrwiste, mające jakiekolwiek znaczenie w świecie czarodziejskim, zebrane w jednym miejscu. A ich jedynym celem jest imponowanie innym; ich stanem majątkowym, bądź brakiem "szlamu", jak to oni często nazywają, w ich rodzinach. Głównym celem jest możliwość wywyższania się, udowodnienie, że jest się bardziej wartościowym niż inni, z wyższej półki.
   Wyższa półka, Julie prychnęła w myślach, akurat, większość z nich, nie jest warta nawet jednego sykla. 
   Ciszę panującą w domu przerwał głośny rumor, dochodzący z dołu. Po chwili można było usłyszeć przytłumione głosy, a następnie krzyk; kobiecy. Dziewczyna zamknęła oczy, mocno zaciskając powieki. Rodzice po raz kolejny się kłócili. Znając nawyki ojczyma podejrzewała, że matka zawiniła zbyt głośnym oddychaniem. Jeżeli tak dalej pójdzie, to zacznie ich karać za dawanie jakichkolwiek znaków życia.
   Przez chwilę słyszała jeszcze krzyki, które z każdym momentem, stawały się coraz bardziej niewyraźne. Głośny trzask drzwi zapoczątkował kolejną ciszę, która nie trwała zbyt długo. Zdziwiona dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na sufit. Dziwne, pomyślała. Dźwięk dochodzący z góry nasilił się. Na początku słychać było szuranie, jakby ktoś przesuwał jakieś pudło. Następnie coś, prawdopodobnie, ciężkiego spadło na podłogę i znowu szuranie. Co do...
   Kolejna ciężka rzecz musiała spaść na podłogę i narobiła przy tym strasznego rumoru. Nastolatka zerwała się na równe nogi i ruszyła w kierunku drzwi. Z impetem je otworzyła i udała się w głąb korytarza. Mijała obrazy przedstawiające jej przodków, które co rusz prychały z oburzenia. Minęła posąg stojący tuż przy schodach, po czym zaczęła po nich wchodzić. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami, które prowadziły do pokoju znajdującego się dokładnie nad jej własnych. Chwyciła ostrożnie klamkę i powoli zaczęła otwierać drzwi. 
  Przez szparę zajrzała do pomieszczenia. Nie widziała wszystkiego, ale stan w jakim znajdował się pokój uświadomił Juli, że nikt w nim nie przebywał od wielu lat. Otworzyła drzwi całkowicie, wpuszczając więcej światła do pomieszczenia.
   Rzędy pudeł i starych skrzyń. Meble, które kiedyś stały w pokoju gościnnym. Teraz zakurzone stoją tutaj i podpierają wieszak na ubranie, któremu brakowało jednej nogi. W kącie stała ogromna, czarna szafa, będąca niedawno ulubionym meblem jej matki. Do czasu, aż została zastąpiona, przez garderobę zajmującą cały pokój. Po przeciwnej stronie leżała kupka drewna. Z bliska, Julie rozpoznała w nich reszki po jej starych meblach, z pokoju dziecięcego. 
  Rozejrzała się, starając się doszukać, czegoś nadzwyczajnego. Nie wiedziała czego konkretnie, ale była pewna, że znajduje się coś w tym pomieszczeniu, co musi zostać odkryte. 
  Przechadzała się między pudłami, przecierając zakurzone miejsca, które zakrywały podpisy.
Amanda Worne & Adam Prince, głosił jeden napis. Panna Prince potrząsnęła głową. To nie to, pomyślała. Następna była skrzynia w kolorze jasnego brązu. Była duża, ze złotymi zdobieniami, a kłódka, która zapewne miała chronić jej zawartość, została wyłamana. 
  Ostrożnie przetarła napis znajdujący się na klapie, Daniel Ray. Dreszcz przebiegł po ciele dziewczyny, a serce zakuło ją, jakby ktoś wbił jej w nie igłę. Tata. Nie wahając się ani chwili, otworzyła skrzynię.
- Co jest grane - szepnęła do siebie.
   Pusta, westchnęła w myślach. Dla pewności przejechała dłonią po dnie. Będąc pewną ze skrzynia jest pusta, zirytowana zamknęła pokrywę z całej siły. Głośny trzask rozniosło echo, które zapewne było słychać w całym domu.
  No pięknie. Jak Robert mnie tu zobaczy, to dopiero oberwę.
  Kiedy postawiła pierwszy krok w kierunku wyjścia, zauważyła, że boczna ścianka skrzyni odstaje. Delikatnie jej dotknęła, a następnie pociągnęła. W szparze, która się utworzyła znajdował się kawałek pergaminu. Ostrożnie go wyciągnęła i zaczęła czytać:

Kochana córeczko!

  Kiedy czytasz ten list zapewne jestem już martwy. Mam szczerą nadzieję, że nie płakałaś zbyt mocno z mojego powodu. O wiele bardziej, wolę kiedy chodzisz uśmiechnięta. Wtedy najbardziej promieniejesz, Twój uśmiech zawsze sprawiał, że miałem ochotę żyć dalej. 
  Córeczko moja kochana, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo chciałbym, aby nic nas nie rozdzieliło. Jak bardzo pragnę potargać ten list, przytulić Cię mocno i cieszyć każdym dniem, jaki będzie mi dany z Tobą i Twoja mamą. Niestety wiem, że nie mogę tego zrobić. Za parę dni mnie już nie będzie, a ty, musisz się dowiedzieć o czymś bardzo ważnym. 
  Wychodząc za Anabelle wiedziałem jakie podejmuję ryzyko. Byłem świadomy jej zaaranżowanych zaręczyn, mężczyzny, który został dla niej wybrany i teraz, prawdopodobnie, jest jej mężem.  Wiedziałem o tym wszystkim. Co noc, kiedy byliśmy jeszcze w Hogwarcie, Bell wypłakiwała się z tego powodu w moje ramię. Przytuleni tak do siebie, zasypialiśmy razem i budziliśmy się. Kochaliśmy się. A ta miłość popchnęła mnie do tego, co zrobiłem.  Oświadczyłem się jej, sprzeciwiając się nie tylko jej rodzinie, ale również i jej narzeczonego. Musieliśmy ponieść konsekwencje. Tylko dlaczego dopiero teraz?
  Owszem Julie, moja śmierć jest karą. Karą za sprzeciwie się. Tym większą dla mnie, bo mogłem się Tobą nacieszyć tak krótko. Jednak, to nie wszystko.  Obawiam się, że kara Twojej mamy jest znacznie cięższa. Znam Helen, matkę Bell, aż za dobrze. Jest typem kobiety, która łatwo nie odpuszcza. Tak będzie tym razem. Po mojej śmierci wyswata swoja córkę z tym Robertem, tego jestem pewny. Tylko widzisz, nie to jest najdziwniejsze. Nie wiem wszystkiego dokładnie. Jedyne co mogę Ci poradzić, to uważanie na siebie. Tą dwójkę, łączy coś więcej niż zaaranżowane małżeństwo Anabelli i  próby powiększenia swoich majątków. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie co to jest, ale jedno jest pewne. Nigdy nie wierz w wersję mojej tragicznej śmierci w wyniku choroby, wypadku, czy innych wersji, które uzgodnili. I proszę, nie myśl, że mama przestała Cię kochać. Wiem, że po mojej śmierci będzie dla Ciebie oziębła, ale nie wiń jej za to. Oni potrafią złamać każdego. Tak jak zmuszą Bell do zamknięcia się na innych, tak samo mnie się pozbyli. Dlatego piszę do Ciebie ten list. Muszę Cię ostrzec. 
   Julie, słoneczko, musisz uciekać. Uciec z domu w którym będziecie mieszkać, z kraju do którego się przeprowadzicie.  Wiem, że się przeprowadzicie, a może przeprowadziliście. Jednak pamiętaj, Francja nie jest dla Ciebie bezpieczna. Obawiam się, że jak tylko przestaniesz być potrzebna, może spotkać Cie, to samo nieszczęście co mnie. Wyjedź do Anglii, do mojej matki. Ona będzie wiedziała co robić. Proszę zaufaj mi kochanie.
  Obawiam się, że muszę zakończyć mój list, co robię z bólem serca. Nigdy nie chciałem się z Tobą żegnać. Nie w ten sposób. Byłaś największym szczęściem jakie w życiu mnie spotkało, a teraz, tak szybko Cię tracę. Moja kochana córeczko, pamiętaj...

Kocham Cię, Tata.

- Wiedziałam, że kiedyś znajdziesz ten list.
  Julie odwróciła się w stronę drzwi, ścierając łzy spływające po jej policzkach. Spojrzała na osobę stojącą w wejściu. 
- Mamo, skąd...
- Wiedziałam, że tu będziesz? - dokończyła za córkę.
   Powoli ruszyła w jej stronę. Będąc tuż obok, uklęknęła i spojrzała w oczy swojej pociech. Uśmiechnęła się smutno, po czym odgarnęła blond włosy z twarzy dziewczyny.
- Nie wiem - powiedziała spokojnie. - Po prostu wiedziałam. - Spojrzała na list, znajdujący się w dłoniach Julie. - Daniel nigdy mi nie powiedział, co napisał w tym liście - po raz kolejny się uśmiechnęła, choć ten uśmiech nie obejmował jej oczu. Swój wzrok skierowała do góry. Po raz pierwszy, od tylu lat, obdarzyła swoją córkę tak czułym spojrzeniem. - Miałam jednak swoje przypuszczenia. A Twoja mina, kochana, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że miałam rację.
- Mamo - głos jej się załamał, a po policzkach popłynęły kolejne łzy. Przytuliła swoją rodzicielkę.
- Ja też będę tęsknić Julie - szepnęła jej do ucha i oddała uścisk.

~*~

10 komentarzy:

  1. Był przytłaczający to Ci przyznam, ale w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Cieszę się, że Julie nie jest taka jak reszta arystokracji. A teraz ucieczka do Anglii, jak się domyślam do Hogwartu? Mam nadzieję, że ojczym zniknie troszkę z jej życia i oby tylko nie robił problemów z wyjazdem, bo coś czuję, że może nie być tak różowo...
    A list od ojca uważam za całkiem udany ;)
    Syriusz *__*
    Pozdrawiam :*
    [malfoy-issue]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... to dobrze, że nie jest tak źle.
      Pisząc ten list słuchałam najbardziej przytłaczających piosenek, aby jakoś się wczuć w rolę. W końcu, facet żegna się z dzieckiem.
      Ucieczka do Anglii, jak sama nazwa wskazuje jest, ucieczką. Wątpię czy ojczym dowie się o niej przed faktem dokonanym, raczej po. I chyba nie będzie zbyt szczęśliwy.
      Syriusza miało nie być, ale to w końcu Black. Oni zawsze postawią na swoim. A Łapa domagał się uwagi czytelników. Co miałam zrobić? ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Strasznie mi się spodobał twój blog, bardzo ciekawa historia i pięknie napisana.
    Ciekawi mnie jak dalej wszystko się ułoży.
    List ojca jest bardzo udany, ciekawy i tajemniczy.
    Sytuacja rodzinna jest trochę przytłaczająca.
    Teraz gdy ucieknie do Anglii. Myślę, że wszystko się zmieni i ojczym zniknie z jej życia, pewnie nie na długo, ale ważne, że sobie odpocznie.
    Szkoda, że tak załatwił jej ojca i on to nazwał karą.
    Jakby miłość była czymś strasznym, myślę, że dobrze zrobił nie rezygnując z niej tylko z powodu rodziny ukochanej. W końcu miłość nie wybiera.
    A więc daję bloga do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że to opowiadanie wywarło na Tobie, tak pozytywne wrażenie.
      Odnośnie listy miałam spore wątpliwości. Nie potrafiłam się wczuć w sytuację i bałam się, że nie oddam należycie wszystkich uczuć. Sytuacja rodzinna, faktycznie jest bardzo przytłaczająca. Jednak, gdyby tak nie było, to Julie nie musiałaby uciekać, a mój blog by nie powstał. Proste. ;)
      Tak, powiedzmy, że życie Julie zmieni się, i to bardzo. A postać ojczyma będzie się pojawiać nie raz i nie dwa. W końcu, jakby nie było, to on jest przyczyną wszystkiego, co spotkało pannę Prince w życiu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Podoba mi się Julie ;). Już w prologu zdobyła moją sympatię. Cieszę się, iż pomimo tego, że pochodzi z czystokrwistej rodziny czarodziei, nie afiszuje się tym, a nawet wręcz przeciwnie. No i z pewnością dogada się z Syriuszem, którego już poznała. Zastanawiam się, czy on będzie miał jakieś większe znaczenie w jej życiu? ;D.
    Bardzo się wciągnęłam w historię Julie i nawet nie zauważyłam, iż skończyłam czytać rozdział 2, a nie widząc odnośnika do rozdziału 3, byłam zawiedziona. Podoba mi się wątek z tym ojcem, ucieczką z domu... no i Lily. Ciekawe, jak Evans zareaguje na widok swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Z pewnością będzie zła, że Julie jej nie powiedziała, ale mam nadzieję, że potem będzie w porządku ^^.
    Ogólnie wszystko ładnie przedstawiasz, w lekkich i prostych opisach, które się przyjemnie czyta. I... nie wiem, raczej nie mam się do czegokolwiek przyczepić ;p. Jeśli chodzi o błędy, to nie zauważyłam żadnych, ale ja to na ogół jestem ślepa, więc wiesz :).
    Oczywiście obserwuję i czekam na rozdział 3

    Pozdrawiam i skromnie zapraszam do siebie ^^.

    [szeptane-wspomnienia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz i słowa pochwały. A Julie jest jaka jest głównie dlatego, ponieważ tak została wychowana. Odnośnie jej znajomości z Syriuszem... powiem tyle, że raczej nie była to ich ostatnia rozmowa. Jednak nie spodziewaj się, że ich znajomość będzie łatwa i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Na koniec chcę dodać, że jej pierwsze spotkanie z Lily odbędzie się najprawdopodobniej w czwartym rozdziale i jestem stuprocentowo pewna, że przebiegnie inaczej niż się tego wszyscy spodziewają. Opisy zawsze były moją piętą Achillesową. Już kiedyś pisałam to opowiadanie(różniło się paroma wydarzeniami) i poprzednia wersja była strasznie uboga, jeżeli chodzi o opisy, a jak już jakieś się pojawiały, to były beznadziejne. Dlatego cieszy mnie iż Tobie się spodobały.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. No, póki co ten rozdział podobał mi się najbardziej:)
    Ten list był super, w ogóle cały rozdział taki był.
    Mam nadzieję, że następne też takie są:)
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super wymyśliłaś z tym listem. Tak mi się podobało,że nie wiem co pisać. Po prostu lecę dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tusia,sama wymyslilas postać Julie czy pojawila sie w książce Rowling, a ty kontynuujesz jej historię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julie jest wytworem mojej wyobraźni, nie Rowling. Do niej najeży cały Gryffindor ;)

      Usuń